Chociaż może bardziej powinnam dać w tytule coś o szczerości opinii w internecie.
Jakiś czas temu na jednym portalu zgłosiłam się do testowania suplementu diety na sen Novanoc. Często chodzę późno spać, nawet jak się położę powiedzmy o 23 to i tak będę się kręcić do 1-2. Byłam ciekawa takiego produktu. Jeszcze na plus było to, że pokazanie zdjęcia w swoich social media nie było warunkiem koniecznym. Wystarczyło wypełnienie ankiet. Ja raczej nie pokazuję tutaj suplementów, nawet jakoś specjalnie ich nie biorę. Tylko co jakiś czas wracam do magnezu. Kiedyś próbowałam brać coś na włosy, skórę i paznokcie, ale po kilku dniach zapominałam i odpuściłam. I serio nie miałam zamiaru o nich pisać, ale ruszyło mnie to co widziałam w sieci a jak suplement działa u mnie.
I tak w grudniu, jakoś kilka dni przed obroną dostałam paczkę z suplementami. Od razu zaczęłam brać. Tzn. oczywiście według zaleceń producenta jedna tabletka półgodziny - godzina przed snem. Po kilku dniach miałam wrażenie, że faktycznie działa. Udawało mi się zasnąć przed północą, wstawałam w miarę ogarnięta między 9 a 10. Budzić się w nocy budziłam i tak jest do tej pory. Jednak myślę też, że tak się zadziało bo po prostu zszedł ze mnie stres związany z obroną. W jednej paczce jest 16 tabletek. Taka jedna "kuracja", ale można ją powtórzyć. Po tych kilka dniach u mnie wszystko wróciło do normy, tej mojej normy. Czyli późne zasypianie, wstawanie grubo po 10. No efektów brak.
Zajrzałam na bloga projektu związanego z tym suplementem a zalew pozytywnych komentarzy. U wszystkich działa super już od pierwszej tabletki, przespane noce, dzień rozpoczęty z energią. Trafiłam na jeden komentarz, że ciekawe czy opinie są prawdziwe bo u tej komentującej osoby nie działa.
Jakoś zaraz po skończeniu pierwszej paczki, rozpoczęłam drugą. I tak kończąc pierwszą, zaczynając drugą zauważyłam, że gdy budzę się w nocy jest masakra - czułam jakby głowa była taka ociężała, trochę jakby na kacu? No ogólnie ciężko. Suplement odstawiłam. Po kilku dniach spróbowałam. Pierwsza nocka wrażenia jak na samym początku, czyli trochę lepiej niż zwykle, ale po kilku dniach znów ta ociężałość. Nie wiem czy coś mi tu szkodzi czy o co chodzi, ale nie mogę go brać codziennie. Tzn. teraz już w ogóle nie biorę.
Jeszcze na instagramie widziałam kilka wpisów na temat tego suplementu i były to głównie kalki z obietnic producenta "szybsze zasypianie, nieprzerwany sen, nocna regeneracja" i w ogóle wszystkie problemy znikają. Może i faktycznie u kogoś tak jest, ale weź napisz to szczerze swoimi słowami. Pisząc ten post zajrzałam jeszcze raz na bloga projektu i zobaczyłam pytanie w komentarzach czy ktoś jeszcze ma więcej skutków ubocznych niż pozytywnego działania... Czy ludzie pisząc na siłę pozytywne komentarze myślą, że dzięki temu będą dostawać się do kolejnych kampanii?
Tu mogę dodać, że najbardziej z zawartości paczki byłam zadowolona z opaski na oczy bo faktycznie daje moim oczom odprężenie. Wystarczy, że założę ją kilka minut i oczy odpoczywają. Dobra, długopis jeszcze spoko - zawsze się przyda.
Musiałam się wygadać. Kilka dni temu w nocy właśnie tak sobie rozmyślałam i musiała to z siebie wyrzucić. Nie miałam tutaj na celu zjechać ten suplement, polecać też nie. Myślę, że jest tutaj podobnie jak z kosmetykami - nie wszystko u każdego będzie się sprawdzać tak samo.
Ostatni raz o żelu pod prysznic pisałam w sierpniu i aż sama jestem w szoku bo w mojej łazience co chwila pojawia się coś nowego ;D Może zacznę robić jakieś zbiorcze recenzje żeli? Co myślicie? Ale dzisiaj mamy jednego bohatera, którego znalazłam w paczce #COSMOSANTA od Ingi.
Nocna pokusa - marakuja i kakao
Żelu wiadomo jak się używa. Nakładamy na mokrą skórę, masujemy, spłukujemy.
OPAKOWANIE: mój ulubiony rodzaj opakowania - z pompką. Przez ścianki nie można śledzić poziomu zużycia. Pompka póki co działa bez zarzutu, nie zacina się, nie pluje.
ZAPACH: szczerze mówiąc byłam dość zdziwiona tym połączeniem - marakuja, w ogóle owoc i kakao. Jeszcze do tego ta nazwa "Nocna pokusa", "namiętny żel". No jakoś nic mi tu nie grało. Ani kakao, ani owoc nie kojarzy mi się namiętnie, romantycznie. No dość sceptycznie do tego wszystkiego podeszłam. Na szczęście na dobre mi to wyszło bo zapach serio mi się spodobał i faktycznie ma w sobie coś takiego kuszącego. Jakoś fajnie się zgrało coś delikatnie owocowego z ciepłym kakao.
KOLOR: jak widać na zdjęciu bezbarwny ;D
KONSYSTENCJA: żel jak żel, nie ma się czego czepiać i czym zachwycać.
DZIAŁANIE: żel dobrze rozprowadza się na skórze. Ja ostatnio cały czas używam myjki, więc dobrze razem działają. Żel dobrze się pieni i robi co trzeba - myje skórę jak należy i przy tym nie robi jej krzywdy. Nic mnie nie piecze, skóra nie jest sucha. Jednak ja zawsze po kąpieli używam balsamu. Jako płyn do kąpieli też zdarzało mi się go używać. Fajnie się wtedy pieni a zapach roznosi się po łazience. Tylko jeśli ktoś lubi kolorową wodę to w tym przypadku nie będzie zadowolony bo tutaj woda ma swój "naturalny kolor". Przez zapach bardziej polecam na wieczór niż do porannej z założenia pobudzającej kąpieli. Można się rozmarzyć ;)
Znacie żele pod prysznic Organic Shop? Lubicie je? Z tego co kojarzę to chyba mój drugi? W każdym razie wcześniej miałam mandarynkę z mango. Skusiłam się na niego bo mango, ale jednak pachniał tylko mandarynką ;D Jednak zapach był ładny, więc nie mam mu tego za złe.
TPS / Ziomuś - Na ostatni dzwonek feat. Dedis, Dawid Obserwator
Natalia Zastępa - Mantry ft. Sonbird
SERIAL
"The good doctor" (2017)
Młody, niezwykle uzdolniony lekarz z autyzmem otrzymuje pracę na oddziale chirurgii prestiżowego szpitala.
Gatunek: dramat
Jakiś czas temu pytałam Was na instagramie o seriale a co do czego zaczęłam jeszcze raz oglądać "The good doctor". Nie pamiętałam na jakim odcinku przerwałam (chyba jakichś odcinków brakowało i dlatego przestałam), więc oglądam od początku i to z zaciekawieniem.
FILMY
"Kalifornijskie święta" (2020)
Jego beztroski styl życia jest zagrożony, więc ten uroczy bogacz udaje robotnika, aby przekonać właścicielkę rancza do sprzedaży rodzinnej ziemi przed Bożym Narodzeniem.
Gatunek: Komedia rom. / Świąteczny
8/10. Jeszcze jeden świąteczny się załapał ;D Tak jak napisałam na początku to pierwsze polecenia w tym roku a ten film obejrzałam jeszcze w poprzednim.
"W blasku nocy" (2018)
Nastolatka cierpi na chorobę, która uniemożliwia jej przebywanie na słońcu. Od dawna zauroczona jest chłopakiem z sąsiedztwa, marząc o poznaniu go.
Gatunek: melodramat
9/10, w ogóle dodałam go do ulubionych. Nie wyobrażam sobie takiego życia, że nie mogłabym wychodzić na słońce... Mój tata ma bielactwo i musi uważać, ale co dopiero takie coś.
"Miłość bez końca" (2014)
Jade i David zakochują się w sobie podczas niezapomnianego lata. Ich uczucie natrafia na wiele problemów, w tym opór ze strony ojca dziewczyny.
Gatunek: melodramat
9/10.
"Na topie" (2020)
Gwiazda muzyki i jej przepracowana asystentka dostają możliwość podjęcia decyzji, która kompletnie odmnieni ich życie i kariery.
Gatunek: Melodramat / Muzyczny
8/10. Ten opis za specjalnie nie zachęca do obejrzenia, ale tak od siebie polecam.
"Jak być normalną" (2015)
Trzydziestoletnia María de las Montanas jest przekonana, że całe jej życie to niekończące się pasmo porażek. Przyczyn takiego stanu rzeczy upatruje we własnej odmienności. Tworzy listę cech, jakimi powinien odznaczać się normalny człowiek, i próbuje je w sobie zaszczepić.
Gatunek: Komedia romantyczna.
8/10. Zakończenie było do przewidzenia, ale i tak spoko :D ale tego wspólnego puszczania bąków pod kocem nie kumam xD
"Miłość pod gwiazdami" (2015)
Trzydziestoletnia wieczna studentka zaprzyjaźnia się z dziewczynką, która niedawno straciła matkę. Znajomość ta pomaga kobiecie dorosnąć.
Gatunek: Komedia romantyczna.
9/10. Wydaje mi się, że już kiedyś to oglądałam, ale nie żałuję.
"Za wszelką cenę" (2004)
Trzydziestolatka prosi emerytowanego trenera o pomoc w osiągnięciu sukcesu na ringu boksu zawodowego.
Gatunek: dramat.
8/10. Wspominałam już chyba kiedyś, że lubię filmy o ludziach z pasją. Mogą to być i bokserzy. Szczerze mówiąc takiego zakończenia jak tutaj było się nie spodziewałam.
Almost friends (2016)
Charlie, utalentowany szef kuchni, poznaje piękną Amber, w której zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Za namową przyjaciół, postanawia zawalczyć o jej względy.
Gatunek: Dramat / Komedia
7/10. Szukałam sobie filmu do obejrzenia i zobaczyłam znajomą twarz - Freddie Highmore - aktor z mojego serialu, Dr Shaun Murphy. Z ciekawości obejrzałam bo w serialu gra człowieka z autyzmem, w filmie zupełnie inaczej. Ale! w największym szoku byłam gdy się dopatrzyłam, że ten aktor grał główną rolę w filmie "August Rush" (Cudowne dziecko). Oglądałam lata temu (filmweb mówi, że 10 lat temu), ale pamiętam, że bardzo mi się podobał! Chyba zrobię sobie niedługo przypominajkę i obejrzę jeszcze raz.
Obejrzałam też film "#JESTEM M. MISFIT". Pamiętam, że byłam go ciekawa od momentu kiedy zobaczyłam reklamę w tv (te internetowe życie ;D), ale jak to z polskimi filmami było ciężko. Miałam wrażenie jakbym oglądała taką polską wersję "High School Musical", przesłodzony. Z 10 lat temu (nawet więcej) pewnie byłabym zachwycona ;D
Czytają pierwszy tom przez myśl mi nie przeszło, że może powstać drugi. Fakt faktem na pewno jest sporo ludzi, którzy chociaż raz mieli okazję porozmawiać z Ryśkiem i mieliby coś na jego temat do powiedzenie. Gdy zobaczyłam na facebooku, że powstał drugi tom i niedługo będzie w sprzedaży czekałam z niecierpliwością! Gdy już pojawiła się taka możliwość zamówiłam od razu. Drugi tom jest również pięknie wydany. Twarda okładka, dużo zdjęć, tasiemka - zakładka pod kolor. Chyba nawet mogę powiedzieć, że zdjęcie na tej okładce podoba mi się bardziej niż te na pierwszym tomie a może to prostu przez niebieski kolor ;) Tutaj mamy więcej wspomnień od współpracowników i znajomych. W pierwszej części raczej więcej było bliższych osób, rodzina. Ponownie jestem zachwycona! Pokażę Wam parę fragmentów i jakieś pojedyncze słówka, zdania ode mnie. Nie planowałam pisać recenzji, nawet jakoś bardzo tego wpisu za recenzję nie uważam. Po prostu wpis o książce, która mówi o człowieku, który w jakiś sposób mnie fascynuje? Czy jakby to tam określić. W ogóle kiedyś planowałam, że pracę dyplomową napiszę o Ryśku (twórczość, muzyka, osobowość, w jakimś sensie walka z narkotykami) i tak naprawdę na Collegium Civitas miałabym taką możliwość, materiałów również od groma. Wyszło inaczej, mój temat licencjatu znacie. Jednak trochę teraz żałuję.
Sebastian Riedel
Słowo wstępne
Rysiek sam przerabiał ubrania, szył paski do gitar chłopakom z zespołu. Wkradł się na koncert AC/DC i Metallici, ale gdy ochrona go rozpoznała to go wpuścili.
W Hard Rock Cafe w Warszawie wisi jego kurtka a ja chociaż od ładnych paru lat w Warszawie bywam często (nawet studiowałam w Pałacu Kultury a to bardzo blisko!) nigdy tam nie byłam. Muszę koniecznie nadrobić.
Ludzie cały czas ich porównują. Że niby Bastek ma identyczny głos jak Rysiek. Moim zdaniem jednak nie. Piosenki Dżemu na pewno znacie. W radiu czasami można usłyszeć choćby "Naiwne pytania" (w życiu piękne są tylko chwile... - tak zaznaczam bo niektórzy myślą, że to jest tytuł tej piosenki). Tutaj podrzucę Wam piosenkę Bastka:
Piotr Boroń
Przyjaciel z lat młodości, towarzysz wędrówek
Wycieczki, spotkania z góralami. Zjechana scena z filmu "Skazany na bluesa" - ta na dworcu. A przy filmie pracował ktoś z rodziny. Sama ten film oglądałam wiele razy. Na tej scenie jak byłam młodsza ryczałam. Jednak teraz widzę, że sporo osób mówi, że Rysiek by się tak nie poniżył.
Mirek Rzepa
Muzyk, znajomy
Rysiek na scenie - "gwiazda" a po koncercie znikał.
Mieczysław "Hajer" Bieniek
Podróżnik, przyjaciel z lat młodzieńczych
Trochę przypałowych historii ;D
Włodzimierz Dusiński
Znajomy
Zloty hipisów. Zjeżdżali się z całej Polski a teraz ludzie nie potrafią kawałka do siebie przejechać...
Piotr Madziar
Realizator nagrań
Rysiek nie zawsze odsłuchiwał to co nagrał.
Jurek Styczyński przytrzasnął sobie palec, solówkę na płytę zagrał kostką przymocowaną do kciuka.
Robert Zajączkowski
Przyjaciel, współpracownik
Historia o tym jak Rysiek zasnął na widowni, ludzie zaczęli się schodzić, obudził się jak już wszyscy byli, wstał i poszedł na scenę.
Zespół w jury. W sumie to chciałabym to zobaczyć.
Rysiek miał opory przed śpiewaniem z kartki.
Sytuacja na mszy.
Zazdroszczę koncertu na plaży.
Piotr Rudzki
Znajomy z lat młodości
Ludzie często wspominają, że Rysiek był bardzo wysoki.
Był pewny siebie, swojego talentu, ale się z tym nie obnosił.
Dowiedziałam się o kim jest "Ballada o dziwnym malarzu".
Film, który pokazują zupełnie innego człowieka i to głównie od strony nałogu. Nie pokazano jego charyzmy.
Tomasz Lebuda
Znajomy
Menadżer Cree (zespół Sebastiana - syna Ryśka).
Rysiek odradzał wszystkim branie narkotyków. Potrafił powiedzieć, że jak ktoś spróbuje to się do niego nie odezwie.
Jacek Gazda
Muzyk, znajomy
Rozbawiła mnie historia z maluchem i komentarz Ryśka "Gwiazdy rocka jadą, kurwa..."
Kilka wspomnień o Czesławie Niemenie.
Mirosław Śliwa
Współpracownik
Menadżer Dżemu przez 2 lata.
Powrót do historii z maluchem.
Rozpad TSA.
Rysiek nie zawsze jeździł w trasy busem z zespołem. Przyjeżdżał sam w ostatniej chwili, nie przyjeżdżał w ogóle bo mylił miasto lub coś innego wypadło. Na próby też głównie przychodził wtedy gdy pracowali nad nowym materiałem.
Historia o tym, że raz tylko przywitał ludzi "dobry wieczór państwu" bo ludzie na widowni byli elegancko ubrani. Stałe powitanie to "siemacie ludzie".
Katarzyna Gärtner
Kompozytorka, autorka tekstów
Historia "Pozłacanego warkocza". Początki Ryśka ze śpiewaniem, pisaniem. Pieniądze za występy się dla niego nie liczyły. Spora część historii. Póki co najlepiej mi się czytało ten rozdział.
Jerzy Styczyński
Muzyk, przyjaciel, współpracownik
Członek zespołu Dżem do dzisiaj.
Początki znajomości (która mogła się szybko skończyć). Dobre i złe chwile. Momenty gdy zespół już po jego śmierci grał na jednej scenie z jego ulubieńcami zza granicy. Wyjazd do USA. Za jego życia niemożliwy przez narkotyki.
Roman Gayer
Znajomy
Z jego bratem Rysiek napisał "Whisky".
Jerzy Linder
Fotograf, współpracownik
Zupełnie inne podejście - podejście psychologa. Mówił, że Rysiek miał syndrom Piotrusia Pana. Kosztowny nałóg, ale też lubił wydawać pieniądze na sygnety. Że nagrodę - pieniądze chciał dostawać po każdym koncercie. Pozostali członkowie zespołu od pewnego momentu mieli comiesięczne wypłaty. Inni ludzie mówili, że nie przykuwał wagi do pieniędzy. Linder podziwiał go jednak jako artystę. Dziwił się, że Rysiek członków zespołu nie nazywał przyjaciółmi.
Krzysztof Głuch
Muzyk, znajomy
Sławomir Wierzcholski
Muzyk
Rysiek Riedel i Nocna zmiana bluesa - Hotelowy blues
Janusz Żydek
Muzyk, znajomy
Historia o śnie po śmierci Ryśka. Janusz zmarł kilka tygodni po rozmowie z autorem tej książki.
Władysław Mrozek
Znajomy
Ogrodniczki Bena. Zawsze jak o nim pomyślę to widzę go w ogrodniczkach :D
Pierwszy koncert Bastka.
Festiwal im. Ryśka przez kilkanaście lat. Ciekawe dlaczego już się nie odbywa.
Dariusz Dusza
Autor tekstów, muzyk
Autor tekstu piosenki "Jak malowany ptak". Ludzie często myślą, że to tekst Ryśka bo tak bardzo odzwierciedla jego życie.
Dusza jest autorem innych piosenek, pożegnalnej "Zapal świeczkę" również. Pisał też dla Bastka.
Jednej piosenki Rysiek nie przyjął. Była o miłości, ale na końcu mężczyzna zabił kobietę nożem.
Marian Macioł
Współpracownik
Marek Kapłon
Muzyk, współpracownik
Była tutaj mowa, że trwały rozmowy o tym, że Rysiek mógł dołączyć do TSA. Trochę ciekawe jakby z nim brzmiały ich piosenki. Z drugiej strony Marek Piekarczyk również tworzył magię - miałam okazję być na jednym koncercie. Szkoda, że już nie śpiewa w zespole. Wcześniej też były wspomnienia, że Ryśka chciało Kombi, ale tego zupełnie sobie nie wyobrażam.
Ogólnie historia opowiedziana w bardzo gorzki sposób. Ćpanie, brak porozumienia w zespole. Na scenie cudownie, w życiu zupełnie odwrotnie.
Ktoś wcześniej wspomniał, że Rysiek chyba nie lubił Kapłona.
Mariusz Sobański
Animator kultury
Kolejne wspomnienie, że Rysiek "Skazanego na bluesa" napisał dla swojego przyjaciela - Skiby, ale że po jego śmierci zaczęła pasować też i do niego samego.
Twórczość Dżemu i Ryśka towarzyszy mi jakoś od końca podstawówki - przez moją siostrę a raczej dzięki niej. Nie jest tak, że słucham codziennie, ale bardzo lubię wracać. Piosenki to chyba wszystkie znam na pamięć. Twórczość na lata.
Nawilżająco - rozświetlający krem do twarzy na dzień i na noc.
Cera odwodniona, pozbawiona blasku.
Ja tutaj od razu przypominam, że mam cerę mieszaną. Krem mnie skusił borówkami ;D i ciekawą konsystencją. Plan miałam taki by używać go na noc. W końcu cery mieszane i tłuste też potrzebują nawilżenia. Najpierw parę informacji od producenta - obietnice, skład, do tego gdzie i za ile kupiłam. Dalej tradycyjnie moje wrażenia. Zapraszam do czytania!
Efekt: Krem nawilża, regeneruje i wygładza naskórek skłonny do przesuszenia. Jednocześnie niweluje uczucie ściągnięcia i dyskomfortu. Daje efekt rozświetlenia i blasku, sprawia, że skóra wygląda promiennie, poprawia jej kondycję.
CENA: kupiłam w Superpharm za 12,59 zł. Obecnie kosztuje 21,99 zł.
OPAKOWANIE: plastikowy, zakręcany słoiczek, z którego można swobodnie do końca wydobyć krem. Pojemność troszkę mniejsza niż standardowe 50. Słoiczek był zapakowany w kartonik.
ZAPACH: taki do zjedzenia! <3 Jogurt jagodowy ;)
KOLOR: jasny fiolet.
KONSYSTENCJA: taka puszysta pianka, ale mająca moc ;) Kojarzy mi się z puszystym serkiem Bakuś. Przez pierwsze użycia za każdym razem miałam wrażenie, że krem otwieram pierwszy raz bo wyrwa po wybranym kremie znikała i widziałam płaską taflę. Dopiero później gdy już kremu było sporo mniej było widać, że używany ;D tak jak na poniższym zdjęciu.
DZIAŁANIE: tak jak napisałam na początku wpisu początkowo używałam go tylko na noc, ale gdy skończył mi się krem, którego używałam na dzień wprowadziłam go też do porannej pielęgnacji. Faktycznie jest rozświetlający. Zwróciłam na to uwagę po kilku użyciach bo zastanawiałam się dlaczego świecą mi się palce ;D Później gdy zaczęłam używać go również na dzień zaczęłam się przyglądać twarzy i serio rozświetlał twarz, ale w taki ładny sposób, a nie że świeciła się jak choinka ;D Krem bardzo łatwo i przyjemnie rozprowadzał się na twarzy i szybko wchłaniał. Rano budziłam się z wypoczętą, nawilżoną i ładnie wyglądającą skórą. Zdarzało się, że nos mi się świecił, ale przy mieszanej cerze się nie dziwię i nie zarzucam tu czegoś złego temu kosmetykowi. Z działania w dzień również byłam zadowlona. Zdarzało też mi się go nakładać pod podkład i w takiej roli również dobrze się spisywałm, Podkład dobrze się na nim rozprowadzał, nie rolował się. W sumie to nie mam mu nic do zarzucenia. Chyba, że to, że się skończył ;D
Czy to już wygląda tak jakby spacery były podstawą mojego życia? :D Rok temu nie robiłam podsumowania roku, ale tym razem się zebrałam i jest :D
Jeszcze chwila normalności i wyjazdy do Warszawy na studia i koncerty.
Styczeń to mój urodzinowy miesiąc. W prezencie od siebie dla siebie poszłam na koncert Sariusa (akurat miałam zjazd na studiach, więc taki połączony wyjazd), prezent od siostrzenicy, taki symboliczny prezent od siostry. Wtedy jeszcze udało mi się zarezerwować stolik w pubie i spotkać ze znajomymi. W tym roku chyba będzie mała posiadówka w domu.
W zeszłym roku odbyły się chyba tylko dwa koncerty z cyklu "Rock nad Pisą" :(
Przygotowania do imprezy z okazji Dnia Kobiet, która odbyła się w lutym ;D
A to urywki z tej imprezy. Żarełko i parkiet ;D
Wiecie, że do gotowania to ja się nie garnę. Raz na jakiś do koszyka wrzucam ciasto francuskie i robię w nim parówki z serem. Tu miałam taką śmieszną pomyłkę ;D Wrzuciłam "ciasto francuskie" do koszyka, w domu zaczęłam robić parówki, ale te ciasto jakieś takie dziwne było, grubsze. Dopiero wtedy zaczęłam czytać co to i okazało się, że to spód do pizzy ;D W sklepie leżał w tym samym miejscu co wcześniej moje ciasto. Ten już pokrojony kawałek wykorzystałam do parówek, z reszty zrobiłam pizzę.
Nie wyznaczam sobie żadnych celów książkowych. Czytam co chcę i kiedy mam ochotę, ale postanowiłam sprawdzić ile książek przeczytałam i przypomnieć sobie w ogóle jakie ;D No w tym 2020 musiałam jeszcze przeczytać 10 książek do egzaminu dyplomowego plus książki do mojej pracy licencjackiej, ale ich tu nie będę uwzględniać. Będę linkować do moich szybkich opinii w Weekendowych polecajkach.
17. Dużo, niedużo. Dla mnie wystarczająco, to żaden wyścig. Gdzieś na fb widziałam przechwałki "przeczytałam 200 ileś książek, w tym roku chcę (czy tam nawet muszę) jeszcze więcej" tylko po co? Czytam dla siebie, chętnie Wam pokażę, podzielę się książką, która mnie zachwyciła, ale po co takie ściganie się w ilości. Żeby nie było - nie zazdroszczę tej ilości, tylko zastanawiam się czy taka osoba ma czas na inne sprawy ;D
Moje ulubione zdjęcie z Pimpkiem, więc wiadomo, że je tu wrzucam :D
O tym, że nie umiem przebierać w zdjęciach Pimpka już wspominałam, ale jakoś się powstrzymałam, żeby nie zawalić rocznego podsumowania jego zdjęciami :D możecie je zobaczyć w podsumowaniu każdego miesiąca.
W wakacje byłam na paru ogniskach i to poza domem moim i siostry, ale i tak byłyśmy razem u znajomych :D Cudowne okoliczności bo nad jeziorem.
Tak ten rok przeleciał ;D Przez wszelkie obostrzenia rok tak jakby w zawieszeniu, ale z drugiej strony nie wiadomo kiedy zleciał.
Prezent imieninowy od koleżanki z pracy. Nie świętuję imienin, więc nawet nie byłam świadoma, że to ten dzień :D
Jeszcze jakiś powiew normalności i impreza u znajomych.
Przez 3 miesiące pracowałam w Urzędzie Miasta. Można powiedzieć, że to taki mój mały powrót w to miejsce. Po maturze miałam staż i trochę pracowałam (w sumie rok z kawałkiem) w podatkach, teraz pracowałam w Wydziale Spraw Obywatelskich i Promocji. Miałam obowiązki rzecznika prasowego. Chociaż wtedy już wirus szalał i za wiele niestety się nie działo. Pisałam o remontach dróg, rozbudowie monitoringu w mieście itp. Najbardziej jednak lubiłam latać z aparatem po mieście. Dobra strona tego czasu to to, że nie musiałam iść na bezpłatne praktyki żeby zaliczyć je na studiach. Praca w zawodzie związanym z moim kierunkiem również załatwiała sprawę.
Podoba mi się obecna zimowa biała aura, ale też już czekam na te momenty kiedy będę mogła sobie wypić kawkę na podwórku ;)
W marcu byłam jeszcze w Warszawie na pierwszym zjeździe mojego ostatniego semestru na studiach (jeszcze do tego to był weekend przed rozpoczęciem pracy w UM) i chyba jeszcze wtedy mi głowie nie chodziło, że już z ludźmi ze studiów na zajęciach się nie zobaczę. Mieliśmy też w planach imprezę na zakończenie studiów i niestety też się nie udało. Jednak mam nadzieję, że jakieś kontakty zachowamy i jeszcze gdzieś się spotkamy. Na zdjęciach widzicie jak wyglądały moje wykłady a na tym trzecim moje materiały do licencjatu xd
Efekt halo w maju. Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek wcześniej go widziała.
W czerwcu powrót do pracy w spożywczaku. Wiem, że może to się wydawać słabe w porównaniu do pracy w urzędzie, ale jednak w tym sklepie czuję się jak u siebie (nie był to mój pierwszy sezon) i chociaż sklep sklepem to cały czas jest coś do roboty. W wakacje niemalże cały czas kręcą się turyści (tacy bardziej swoi ludzie bo przeważnie co roku przyjeżdżają ci sami ;d i zawsze miło jest się zobaczyć), dostawy, jakieś porządki. Niech każdy myśli sobie co chce, ale mi tu dobrze i chyba raczej nie jestem stworzona do siedzenia za biurkiem ;)
Przy okazji wizyta u fryzjera ;D Pierwsze zdjęcie świeżo po a drugie już po myciu. Też Wam to wygląda na dwie różne fryzury? ;D
Uroki mieszkania na wsi i posiadanie własnego podwórka. Grill akurat u siostry na tarasie, ale to też jak u siebie :D
Urodziny siostrzenicy.
Czy to już starość skoro cieszyłam się z kupna nowego blendera? Przy okazji moja sukienka w dwóch wersjach - właśnie jako sukienka i narzutka.
Kupiłam nowe rolki! W sensie używane, ale dla mnie nowe ;d Ostatni raz chyba jakoś w gimnazjum jeździłam. Jednak jakoś bardzo się nimi nie nacieszyłam bo dość mało jeździłam, ale mam nadzieję, że w tym roku będzie więcej okazji.
Dary natury z własnego ogródka <3 Tutaj jeszcze powinny być pomidory bo uwielbiam te swoje :D
Jeden wypad na zakupy do galerii gdzie i tak już część sklepów była zamknięta.
Rok, w którym przekonałam się do chodzenia w kombinezonach (nawet niedawno kupiłam sobie taki dresowy - długie nogawki, krótkie rękawki) i spódnicospodniach.
Dobre żarełko zawsze spoko ;D Urodziny siostrzeńca i siostry. Nawet na ig pytałam Was gdzie kupić ładne lampiony dla siostry :D Znalazłam na Allegro, ale są z Ikei ;D
Grill, ogniska nad wodą.
Rodzinno-przyjacielski wypad do Gołdapi i do parku linowego.
Najczęściej robione przeze mnie danie xD Zapiekanka makaronowa :D Makaron al dente, cebula i kiełbasa podsmażona na patelni. Wymieszać wszystko razem, przyprawić sobie wedle uznania (u mnie przeważnie pieprz ziołowy, słodka papryka, trochę soli i starty świeży czosnek), posypać serem i wrzucić do piekarnika.
Gwiazdorzenie Pimpka. Wiadomo, że jest ważniejszy od karmy :D
Licencjatem już się chwaliłam i żaliłam też. Jednak jest to dla mnie ważna sprawa bo coś w końcu mi się udało a naprawdę już mi mało brakowało żeby to zostawić.
Święta.
Sylwester.
Na koniec tak standardowo :D Macie najlepszą dziewiątkę zdjęć z Instagrama i pięć najczęściej czytanych wpisów na blogu z całego roku.
Co Wy myślicie o tym nieszczęsnym roku 2020? Co ważnego się wydarzyło? Wiem, że większość narzeka, ale jest też część zadowolona bo ludzie robili po prostu różne rzeczy dla siebie. Ja przyznaję, że nie jestem zachwycona tym rokiem. Byłam na paru koncertach co uwielbiam, ale wiem, że gdyby było normalnie to uczestniczyłabym w większej ilości, brakowało mi normalnego zakończenia studiów - w sensie żeby zajęcia do końca odbywały się stacjonarnie bo obrona to akurat każda by mnie stresowała. Nie było żadnych normalnych blogowych spotkań. Może nie jestem mega rozrywkowa i towarzyska, ale odczułam to zamknięcie w domu i czuję się trochę tak jakby ktoś zabrał mi rok z życia. Pracować pracowałam w dwóch miejscach i za każdym razem odbywało się to normalnie - w sensie nie pracowałam z domu. I może komuś koncerty, imprezy mogą wydawać się błahostkami, ale serio mi tego brakuje.
Cześć, tu Justyna! Uwielbiam moje zwierzaki, koncerty, dobre książki i kosmetyki. Zapraszam do wspólnego odkrywania świata kosmetyków oraz całej reszty po trochu! :) Kontakt: zmojejstronylustra@o2.pl