
1/11/2021
Serum do twarzy z zieloną glinką Bielenda Botanical CLAYS - recenzja
Jakiś czas temu pisałam na blogu o paście do mycia twarzy z tej samej linii, serum również mnie zainteresowało, więc przyszło też czas na nie. Już je wykończyłam, więc zapraszam do zapoznania się z moją opinią na jego temat :)
Oczekiwane efekty: gładka, matowa, odświeżona, dobrze nawilżona cena. Pory mniej widoczne, niedoskonałości zredukowane.
STOSOWANIE: rano i wieczorem, samodzielnie lub pod krem (najlepiej z tej samej linii).
SKŁAD: Aqua (Water), Betaine, Glycerin, Sodium Hyaluronate, Illite, Kaolin, Montmorillonite, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Niacinamide, Magnesium Aluminum Silicate, Lactic Acid, Polysorbate 20, Disodium EDTA, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Parfum (Fragrance), Citronellol, Linalool, Geraniol, CI 77288.
POJEMNOŚĆ: 30 ml
Mamy 4 miesiące na zużycie od momentu otwarcia.
CENA: kupiłam w SuperPharm za 17,99 zł.
OPAKOWANIE: szklana, przezroczysta buteleczka z pompką i plastikowym korkiem. Uwielbiam opakowania z pompką - tutaj serum wybrałam niemalże do samego końca. Przy ostatnim razie odkręciłam pompkę i wylałam serum na dłoń. W pewnym momencie pojawił się problem ze zdejmowaniem zatyczki. Musiałam ją jakoś mocniej ściskać, najlepiej przez ręcznik czy jakiś materiał bo tak to tylko palce się po niej ślizgały i nie mogłam jej zdjąć.
ZAPACH: w sumie to go nie kojarzę. Po prostu nie wyczuwałam go w czasie aplikacji na skórę twarzy.
KOLOR: jasnozielony.
KONSYSTENCJA: lekka, żelowa. Serum całkiem szybko się wchłaniało. Gdzieś czytałam, że różowa wersja zostawia nieprzyjemną warstwę. Tutaj nic takiego się nie działo. Chwila moment i mogłam zaraz nakładać krem. Używałam wtedy też kremu Bielendy, ale z innej linii - Bluberry C-Tox.
Działanie serum z zieloną glinką Botanical CLAYS Bielenda
Serum używałam rano i wieczorem. Tak jak wcześniej wspomniałam serum szybko się wchłaniało po czym skóra stawała się gładka i faktycznie jakby odświeżona. Początkowo się oczyściła - niespodzianki pojawiały się sporadycznie a później podobnie jak przy serum Bielendy Super Mezo stan skóry wrócił do poprzedniego stanu, ale wciąż przed okresem nie pojawiały się "krowy" a czasem mi się to zdarza. Fakt faktem nie wysypuje mnie już tak jak wtedy gdy byłam nastolatką, ale wciąż coś się pojawia i cieszę się gdy coś to zwalcza. Nie wiem czy moja skóra tak szybko się przyzwyczaja się do tego typu kosmetyków czy o co chodzi... Teraz wzięłam w obroty serum FaceBoom, które również produkuje Bielenda. Ciekawe jak to będzie wyglądać po dłuższym czasie.
Znacie linię Botanical CLAYS? Zieloną czy różową?