10/21/2016

Nawilżający krem do ciała wyrównujący koloryt Dove DermaSPA goodness

Muszę Wam powiedzieć, że chyba nigdy nie miałam kosmetyku, który tak zmieszałby moje uczucia... Dlaczego? Zaraz wyjaśnię.
Dove DermaSPA goodness
Dzięki dobroczynnym kwasom omega zawartym w olejku oraz technologii Cell-MoisturisersTM bogata konsystencja kremu przywraca suchej skórze blask oraz jedwabistą gładkość. Otula skórę i pielęgnuje jak zabieg w SPA każdego dnia! (źródło i więcej informacji: rossmann.pl)
skład  Dove DermaSPA goodness
Opakowanie: biały, plastikowy słoiczek o pojemności 300 ml, zakręcany, solidny. Ładny prosty wygląd, którym niestety możemy się cieszyć przez jakieś dwa pierwsze użycia bo napisy zaraz się ścierają. Pod zakrętką mamy dodatkowe zabezpieczenie i dzięki temu pewność, że nikt nie pchał do środka swoich paluchów.
Konsystencja: rzadka. W sumie przy takiej konsystencji chyba lepszym rozwiązaniem byłoby opakowanie z pompką lub chociaż tubka żeby się w tym nie babrać.
Zapach: delikatny, elegancki, bardzo przypadł mi do gustu.
Działanie: pierwszy raz zetknęłam się z nim gdy dostałam próbkę w kinie. Po zużyciu próbki postanowiłam kupić pełnowymiarowe opakowanie. Dorwałam go na promocji w Rossmannie za 25,99 (teraz jest jeszcze tańszy i kosztuje 19,99). Początkowo były zachwyty. Cudowny zapach i to chyba pierwsze smarowidło do ciała, którego mogłam używać co drugi dzień bo tak dobrze nawilżał. Dużo nakładać go nie trzeba i lepiej z ilością nie szaleć bo długo będzie się wchłaniał i zostawi niefajną warstwę. Najlepiej nałożyć cienką warstwę i poświęcić trochę więcej czasu na wsmarowywanie i będzie ok. Skóra super nawilżona a mi się zdarzało rozleniwiać i robić nawet dwudniowe przerwy. Pod koniec lata zmobilizowałam się i nakładałam już codziennie. Wiadomo - trzeba ogarnąć skórę po lecie. I tu niestety klops po po takim dłuższym używaniu zauważyłam na dekolcie, między szyją a ramionami czarne kropki... Po takiej akcji dziękuję mu na dobre. Tzn. zużyłam do końca bo pod koniec opakowania to zauważyłam a na innych częściach ciała nic się działo. Co do wyrównania kolorytu zauważyłam lekką zmianę na ramionach. Zmianę na plus.
Wydajność: przy takim stosowaniu jak opisałam wyżej starczył mi na ponad trzy miesiące.
Podsumowanie: Myślałam, że będzie miłość a niestety jednak jest to rozstanie...

Mieliście ten krem? Co sądzicie? 

14 komentarzy:

  1. Trudno jest mi się wypowiedzieć ponieważ go nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  2. ojeju ja tak danow nie miałam nic z Nivei, ale jakos mnie nie rajcuje ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ich jakoś specjalnie często nie kupuję, ale ten krem mnie wyjątkowo zainteresował :)

      Usuń
  3. Dziwne, że pojawiły się te kropki...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już nie używam tego typu kremów zdecydowanie kupuje kosmetyki naturalne albo po prostu sama je robię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam osoby, które same kręcą kosmetyki :) Ja jakoś serca do tego nie mam a kupuję różne.

      Usuń
  5. Ech, szkoda że tak rozczarował.

    OdpowiedzUsuń
  6. ale lipa, ja podziękuję za taki krem.. :x

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda,że do końca się nie sprawdzić. Dove zawsze mi siędobrze kojarzy. Może silikon Cię zapchał?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny :)
Zostaw coś po sobie i zapraszam ponownie :)

Staram się zaglądać do wszystkich komentujących.

Nie bawię się w obs/obs - jeśli mi się u Ciebie spodoba to sama zaobserwuję.

Nie zostawiaj komentarzy z linkami reklamowymi bo i tak ich NIE opublikuję!
Jeśli chcesz się zareklamować na moim blogu to zapraszam do zakładki kontakt/współpraca ;)